Komentarze: 3
...Jeśli mędrcy zawodzą, to nie znaczy, że głupcy zbawią świat...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
...Jeśli mędrcy zawodzą, to nie znaczy, że głupcy zbawią świat...
nie no przesadaaaa...wiecie, o której byłam dzisiaj w domu ?... wróciłam ze szkoły o 18, no ten motyw to trzeba poczuć o 18!!! Nic mi się nie chce, zmęczona jestem nieziemsko, oczka mi się kleją, jakbym cały dzień siedziała nad cebulą...katastrofa. Jak tak będzie codziennie to ja nie wiem co będę zmuszona zrobić, bo tak dalej to ja długo nie pociągnę, pozostaje mi tylko trzymanie się jakoś i szybka zmiana, taa tylko, żeby to takie łatwe było, niestety nie jest. No i jeszcze się okazało, że uczy mnie taaak nudna i gadatliwa profesorka (i na dodatek paru przedmiotów), że szkoda gadać, mam tak monotonny tok mówienia, że po 5 minutach (góra) już byłbyś w stanie usnąć na siedząco, ale co gorsza ona co marę minutek wybija Cię z tego transu, bo zadaje całej klasie jakieś durne pytanie. Na które, swoją drogą nikt i tak nie zna odpowiedzi.- koszmar, a muszę z nią przerzyć jeszcze 2 semestry. Mało tego jutro mam angielski, a jestem w grópie zaawansowanej,, a to wcale dobrze nie wróży. Kobieta z angola też na sam początek narzuciła takie tempo, ze szkoda słów, druga lekcja, a ona już powtórka z wszystkich czasów (było by fajnie, bo ja angielski znam i umiem, ale czasów nie kumam wogóle, intuicyjnie to wiem), no i spodziewam się , że jutro też nie będzie lepiej. Pocieszam się jedynie myślą, że jak sobie nie będę w stanie poradzić, to przepiszę się o poziom niżej. Ale to się jeszcze zobaczy...No, w każdym bądź razie nie jest za ciekawie, zapowiada się rok ciągłej nauki, to nie to co moja stara (olewająca wszystko) szkoła ;)
''...Chcesz wiedzieć o nim więcej? Policz, ile ma krawatów, a ile książek...''
PS.To jedna z moich ulubionych myśli (tak uhm...życiowa).
Ufff...dopiero co wrociłam. Hmmm... popołudnie spędziłam z moim rodzicami "kochanym'' i babcią i dziadkiem na jakimś "zarąbiście" fajnym, kolejnym festynie w naszym pięknym mieście. Ja nie wiem, co się dzieje, może ja się starzeje i to jest kolejny symptom, albo poprostu brakowało mi tam znajmoych, no w każdym bądz razie wynudziłam się tam jaaak niewiem co. To był festyn jakiejś muzyki irlandzkiej, pełno rycerzi i lasek w sukniach z epoki, balony, wata na patyku... a ja myślałam, że tam ogłupieje - NUDA. No nie wiem w każdym badz razie stara już jestem...heh powiedzmy sobie to wprost, no nie powiem :> było parę fajnych towarków, ale albo zajęci, albo odstraszało ich moje towarzysto czyli np. mój ojcec. Ale cóż poradzić. Ja to się czasem zastanawiam czy moja rodzinka nie ma jakiś korzeni włoskich, czasem przypominamy taką stereotypową rodzinę włoską - dużą i rozkrzyczaną i taką od której każdy członek próbuje się odseparować, ale się nie da. A więc, tak jak mówiłam nic tylko się wyprowadzić (taa mogę se pomarzyć dalej) ;)
"...Całe życie się uczymy a umieramy jako głupcy..."