niedziela, wieczór
Komentarze: 0
Ufff...dopiero co wrociłam. Hmmm... popołudnie spędziłam z moim rodzicami "kochanym'' i babcią i dziadkiem na jakimś "zarąbiście" fajnym, kolejnym festynie w naszym pięknym mieście. Ja nie wiem, co się dzieje, może ja się starzeje i to jest kolejny symptom, albo poprostu brakowało mi tam znajmoych, no w każdym bądz razie wynudziłam się tam jaaak niewiem co. To był festyn jakiejś muzyki irlandzkiej, pełno rycerzi i lasek w sukniach z epoki, balony, wata na patyku... a ja myślałam, że tam ogłupieje - NUDA. No nie wiem w każdym badz razie stara już jestem...heh powiedzmy sobie to wprost, no nie powiem :> było parę fajnych towarków, ale albo zajęci, albo odstraszało ich moje towarzysto czyli np. mój ojcec. Ale cóż poradzić. Ja to się czasem zastanawiam czy moja rodzinka nie ma jakiś korzeni włoskich, czasem przypominamy taką stereotypową rodzinę włoską - dużą i rozkrzyczaną i taką od której każdy członek próbuje się odseparować, ale się nie da. A więc, tak jak mówiłam nic tylko się wyprowadzić (taa mogę se pomarzyć dalej) ;)
Dodaj komentarz