Archiwum kwiecień 2004


kwi 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

 

 Znowu Niedziela - i matura coraz bliżej. A ja się czuje jak jeden, wielki, chodzący (prawie, ale jednak) zakwas, a wszystko po tym wypadku! No wszędzie mam śiniaki, wszystko mnie boli, ale centralnie, każdy milimetr ciała.
 Wczoraj wplątałam się w kolejną chorą i dziwną sytułacje, oczywiście związaną znowu z facteami! I mama teraz postawnowienie, że :

 

  - Do matury KONIEC - definytywny z facetami - ( zero związków ) -

white_rabbit*k* : :
kwi 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

Virgin - "Mam tylko Ciebie"

Kiedy noc odchodzi,
kiedy noc odchodzi, budzę się
by z Tobą być.
Kiedy noc nadchodzi,
Kiedy noc nadchodzi, modlę się
by z Tobą być,
w snach ciebie nie ma,
nikt nie myśli o mnie tak,
w snach ciebie nie ma...to znaak 

Mam tylko Ciebie powiedz, że słyszysz mnie,
że to nie koniec, już Ciebie nie ma nie

white_rabbit*k* : :
kwi 23 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

jessssooo co za dzień, no takiego to chyba jeszcze nie miałam, poprostu taki dzień to się zdaża raz na sto lat, chyba... ale po koleji.: Więc tak, : miałam dzisiaj wypadek, a konkretnie stłuczkę z samochodem. Wracałam z Beatą z przejażdzki na rowerze, jedziemy sobie ulicą, całkiem spokojnie, wolno, przed nami jechał zakiś białay dostawczy samochód. Zatrzymał się i chyba kierowca pytał jakieś kobiety o drogę, no oki potem ruszył, a my za nim, samochód się zatrzymał, więc my też, a tu nagle samochód zaczyna cofać, jedyne co zauważyłam to tylko białe światełko sygnalizujące to, ze ma zamiar cofać. I wszystko było by spoko, bo może jeszcze bym wykręciła, tylko, że kierowca owego samochodu nie cofał wolno tylko tak szybko, że praktycznie nie miałam prawa zareagować. I sytułacja wyglądała mniej więcej tak, ze potrącił mnie, ja upadąłm na ziemie, ale on dalej cofał, przejechał po rowerze i rower zaczął się przesuwać pod presją kół smochodu do tyłu i ciągnął mnie razem z nim. Wiem, że dla niektórych cała sytułacja może wyglądać śmiesznie, ale uwieżcie wcale tak nie było, no przynajmniej dla mnie. Gdybym nie zareagowała, samochód zmiażdzył by mi nogę. No w każdym bądź razie kierowca zatrzymał wreszczie samochód bo chyba sam zdał sobie sprawę z tego co się stało. Ja się pozbierałam już z ziemi, no i na faceta, patrzę na rower a tu... całe koło powykrzywiane, no ósemka na ósemce. No przeżyłam "spotkanie pierwszego stopnia" z tym samochodem. W prawdzie facet zapłacił, za to żebym sobie zcenrtowała koło, a nawet chciał mnie zawieść do szpitala, ale nie, aż tak źle nie było. Nawet wszyłam, z tego całkiem, całkiem w miarę cała. No prawie, bo wszystko mnie boli, ale to centalnie wszystko,  czuje się jakbym się zderzyła z drzwiami! Będzie dużo siniaków, ale cieszę się, że to wszystko się skończyło tak a nie inaczej, przecież mogło być gorzej i to dużo.

A druga sprawa to, to że już dzięki Bogu wyszłam z wszystkimi ocenami. Mam już święty spokój, koniec! Dzisiaj wstawiła tylko z matmy, Prawa i WOSu, nie powiem, że się nie bałam, bo się bałam, łoo i to bardzo... motylki w brzuszku jak stąd do Kanady. Ale jakimś cudem wszystko poszło gładko. Wiec, jakby to wszystko podsumować to jedno "być, albo nie być" mam już za sobą, z dobrym skutkiem. Jedyne co mi teraz pozostało to drugie " być, albo nie być", czyli matura! Ale nie wiem, dlaczego mam co do niej jakieś pozytywne odczucia, myślę, ze pójdzie jak i mnie i całej naszej klasie dobrze, jakoś się ślizgniemy ;) (aha, tak nawiązując do tematu I****, to wystawiła jej dzisiaj jedynkę z matematyki... eh, w sumie każdego żal, ale tak szczerze wobec siebie, niej i reszty klasy to należało jej się, bo to taka forma nauczki, nie życzę jej źle, tylko chciałabym, żeby wyniosła jakieś wnioski z tej lekcji, ale na tylko co ją znam, mogę stwierdzić, że nic z tego ).

white_rabbit*k* : :
kwi 22 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

     Ja po prostu nie potrafię, nie umiem, nie jestem w stanie zmusić się do uczenia na tą cholerną maturę! Najlepiej byłoby gdybym mogła zdawać ją tylko z polskiego i angielskiego... ale niestety jest jeszcze historia! Nie to żebym nie lubiła historii, gdyby tak było to bym jej nie zdawała na maturze i to w dodatku ustnie i pisemnie, ale tego jest naprawdę dużo i niepotrafię się zmusić, żeby wkuwać te wszystkie daty... a poza tym jeszcze mam parę innych zmartwień na karku. Postanowiłam jednak, że po jutrze biorę się już tylko i wyłącznie za naukę do matury, z przedmiotów, które jeszcze muszę zaliczyć i mieć ten święty spokój została moja "ulubiona" matematyka ( jak dla mnie to ten przedmiot mógłby wogóle nie istnieć - ochydaaa ). Jutro musze go jakoś zaliczyć, nie wiem tylko jak... liczę na dobry humor profesorki O********** i na jakiś chyba cud, bo tylko to mi może pomóc! No, ale zobaczy się, nie wiem dlaczego, ale mam jakieś dobre przeczucia... ale nie chcę zapeszać.

     Chciałabym jeszcze nawiązać do sprawy z całkiem innej beczki! Moja klasa jest jedyna w swoim rodzaju, jesteśmy takimi kombinatorkami jak żadna inna... tylko, że to nasze kombinatorstwo ma jednak jakieś zasady i jakieś moralne bariery których nie przekraczamy, choćby nie wiem co, nikt ich w prawdzie nigdy nie ustalał, ale każda jej przestrzega. Hmmm... i tu właśnie... niestety prawie każda... jest wyjątek, a chodzi o to, że ten wyjątek ma zagrożenie z angielskiego, a prawda jest taka, że reprezentuje sobą najniższy poziom z całej naszej klasy i z tym angielski tak się już ślizga cztery lata. Niestety w tym roku jest inaczej, w końcu to klasa maturalna i nikt nie powiedziała, że w tej klasie będzie jakoś luźniej, czy coś. Jest wręcz przeciwnie, rok jest krótrzy, jeszcze do tego dochodzą matury próbne, na które również w jakimś mniej, lub większym stopniu należy się przygotować. A owa osoba wychodzi z założenia, że załatwiając sobie korki u wszystkich profesorów, którzy nas uczą załatwi sobie również maturę. I****, zawsze nam mówiła, że ona jeśli nie będzie w stanie zdać matury, o własnych siłach to za nią zapłaci. Bo szczerze, to marnie, wręcz niewyobrażalnie widzę ją jak rozwiązuje zadania z czasów z angielskiego, nie znając wogóle wymowy i znaczenia najbardziej podstawowych słów. Niby wszystkim jest jej żal, bo ona może nie zaliczyć drugiego pórocza i babka może ją ukapić, ale ja takiego odczucia nie ma. Jednak jakąś moralność swoją powinno się mieć, a najgorsze jest to, że I**** jej nie ma !!!

white_rabbit*k* : :
kwi 21 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

no i matura coraz bliżej, nie powiem, że się nie boje, bo się boje i chyba każdy tak naprawdę w głębi duszy się boi. Wiem, że każdy kto ma maturę już za sobą mówi, że to nic strasznego i że nie należy się bać - phi, łatwo mu mówić, bo już to ma za plecami - ja niestety jeszcze przed! Matura, maturą niby powinnam to zdać, bo tak naprawdę nie mam innego wyjścia... tylko co dalej... co po maturze... napewno chciałabym kontynułować naukę, tylko nie wiem gdzie, i jak, na jakiej zasadzie, problem w tym, z moje oceny nie są za rewelacjyjne! Fajnie byłoby skończyć studia i mieć tego magistra, tylko że to wcale nie jest takie łatwe, najpierw egzaminy wstępne no i potem nauka, męczenie się, żeby nie wylecieć po pierwszym roku ( tak jak moja kumpela, zawaliła pierwszy rok psyhologi i teraz tego żałuje ). Największy problem jest w tym, że ja kompletnie nie mam sprecyzowanego tego co chce robić w przyszłości... za dużo bym chciała. Coś czuje, że na dzienne na Uniwerstytet Śląski czy na Politechnikę Śląską raczej nie mam szans, chociaż , różnie to bywa, ale nawet nie wiem jaki kierunek studiów chciałabym wybrać... architekturę, socjoligię, historię, administracje, no nie wiem ... naprawdę. Myślałam też o anglistyce, a przynajmniej o skończeniu kursów angielskiego, lub też skończyć jakiś kur sekretarki ( bo niby w końcu mam taki profil szkoły ) i pracować w biurze, ale o takie stanowisko też nie jest łatwo... wogóle znalezienie jakiejś dobrej - bezpiecznej - posady, graniczy z cudem, no oczywiście, można by powiedzieć, że "dla chcącego nie mam nic trudnego", szkoda tylko, że to przysłowie odbiega czasem o rzeczywistości. A tak wogóle ciekawa, jestem jak wyglądłąby moja konfrontacja z przyszłym pracodawcą, u którego staram się o pracę, czy rzeczywiście potrafiłabym sobie z tym wszystkim poradzić, odpowiedznio się zareklamować... no i oczywiście potem odpowiednio ustosunkować się do posady? Dużo myślałam też o wyjedzie gdzieś zagranice za pracą, najbardziej pasowałby mi chyba wyjazd do Stanów Zjednoczonych  Ameryki ;), by pracować jako opiekunka do dzieci, ale jakoś widzę, że moi rodzice, mają do tego mieszane, powiedziałabym, że wręcz pesymistyczne uczucia ( przecież tyle się naoglądali "przerażających" reportarzy o tym jak traktuje się w innych krajach polków ), ale i tak chciałaby spróbować... w koću "co mnie zabije to mnie wzmocni". Ale wracając z krainy wobraźni... to jedyny i podstawowy cel, jaki mam teraz i jak narazie do zrealizowania to zdanie matury! Wszystko było by wspaniale, gdyby nie to, wogóle, ale to wogóle nie chce mi się uczyć... no ale "podbudowuje" się myślą, że za trzy tygodnie matura, ta myśl jakoś najbardziej daje mi siły do nauki, jeśli takowe wogóle mam... 

 Życzę powodzenia wszyskim maturzystą , uda nam się napewno , bo przecież nie ma innej opcji !!! :)

white_rabbit*k* : :