Archiwum styczeń 2005, strona 2


sty 14 2005 I cio ja biedy żuczek mam zrobić z soba...
Komentarze: 4

   Dobra, kolejna notka, ale o czym? Może tak: jutro mam studniówkę u Besti, a tak, kompletnie nie wiem co zrobić (te dylematy kobiet), mam dwie suknie wieczorowe, jedna z mojej studniówki (czarna prosta, z falbankami - może być), druga (miedziany kolor, krój bardziej na suknie dla księżniczki), podobież lepiej w niej wyglądam, a ja za chorobę nie wiem w której iść. Z tą drugą może być prawdopodobieństwo, że inna może mieć taką samą (ooo zgrozo!), ale w sumie co ja się będę tak bardzo przejmować, nie moja studniówka w sumie (sorry Bestios).
   Aha, była u mnie dzisiaj babcia, kochana kobieta, ale Bóg mi swiadkiem, że jak jeszcze raz usłyszę z ust jakiegokolwiek członka mojej rodziny, obojętnie jakiego, jakąkolwiek sugestię, lub ironię na temat mojego singielsta to zakupię kałaha i oo, napewno zrobię z niego urzytek }:->

white_rabbit*k* : :
sty 13 2005 " Wanna "
Komentarze: 6

   "... Zapach świec unosi się w powietrzu łazienka odmieniona w blasku ognia dziesiątek świec. Wanna duża wielka piękna stojąca w koncie łazienki wypełniona owczym mlekiem. Wiaderko lodu, w którym spoczywają dwie butelki wina czerwonego nektaru o słodkim smaku. Na podłodze tysiące czerwonych płatków róż niczym posłanie parę kwiatów wazonie. I dwa ciała rozkoszujące się tym nastrojem zanurzone w wannie, dwa splątane ciała, które myślą tylko o sobie i o tym, co ich łączy.Ta romantyczna atmosfera. Ich wspólny dotyk ich wspólny byt nie myślą o niczym teraz oni znaczą najwięcej nie cała reszta świata. Bawią się sobą cieszą się chwilą, która nastała wino Cieknie po ich nagich ciałach miesza się z mlekiem. Teraz nastał ich czas teraz cały świat nie jest wart drogiej osoby…"

BERUS

white_rabbit*k* : :
sty 13 2005 różowy to bardzo ładny kolor ...
Komentarze: 6

   No, ja wiecie co, zaszokowana jestem, jaki odzew co do tych moich zakupów był z waszej strony na temat różowego koloru moich sztruksów i żakietu - no wiecie co, mnie się podoba, bo jest za moje, bo jest ładne, no bo jest za moje, tak właściwie to chyba jeden powód, ale ładne są, heh, a i tak dzięki wszystkim.
   Dzień mija mi leniwie, z czego akurat się cieszę, bo przecież troszkę lenistwa nikomu jeszcze nie zaszkodziło, aha, no i może znowu uda mi się zarobić jakieś pieniązki jako hostessa, tylko jeszcze nie wiem dokładnie kiedy, a przydały by się, kupiłabym sobie może jakieś różowe coś... ;)

white_rabbit*k* : :
sty 12 2005 standard dzień
Komentarze: 6

   Jej, rzeczywiscie ktos jednak tą gigant notkę przeczytał, dzięki wielkie za to poświęcenie niemałe.
   Wyruszyłam dziś z mamą na ten targ, no i nieźle się nachodziłyśmy, bo przy moim wzroście to albo nogawki za krótkie albo rękawy, ale kupiła! I że tak powiem, postawiłam na swoim, wydałam moje pierwsze w życiu zarobione pieniądze na żakiet i spodnie ze sztruksu (różowego), ale jestem zadowolona, tylko, szkoda, ze już po money, ale nie mam zamiaru nad tym rozpaczać specialnie, no a już szczególnie nie ja (nie ten charakter).
  Dzień standarowy, nic się specialnego nie wydażyło i tak tez mam zamiar go zakączyć, obejrzę sobie z mamą, albo sama filmik na TV4 o 20 i święty spokój oby miała.

white_rabbit*k* : :
sty 11 2005 BIG skrót (mam nadzieje, że ktoś to przeczyta...
Komentarze: 7

   Więc, (moja profesorka zaraz by mi pewnie zwróciła uwagę, że od „więc” się zdania nie zaczyna, ale co ona mi teraz może zrobić – nic!) troszkę pozmieniałam, nie mogę się zdecydować czego tak właściwie chce od szablonu, żeby było podobny do mnie, czy, żeby odzwierciedlał moje konkretne uczucia, ale jakoś to chyba poukładam, a jak nie to będziecie się musieli przyzwyczaić do ciągłych zmian, lub przynajmniej częstych.
   Może zacznę od tego jak minął mi weekend bo nic nawet o tym nie napisałam od tych dni.
   W sobotę byłam na tym basenie, nareszcie się wybrałam, no i było, hmm... , standardowo, raczej, nie to, żeby znowu narzekała, no bo niby czego można się spodziewać bo basenie, fajne rzeczy tam są, np. super bicze wodne (nie powiem, musimy się kiedyś z mamitą moja wybrać, bo zapewne jej się to spodoba – relaksujące). Popływałam sobie na sportowym (tylko troszkę za zimną wodę jak dla mojej ciepłolubnej pupci) ale w sumie efekt był taki, że rano miała zakwasy, który uniemożliwiały mi w miarę normalne poruszanie się, przynajmniej z rana. (Bestios thx., ze mnie wyciągnąłeś)
   W Niedziele ostro pokłóciłam się z rodzicami, ale tak właściwie niepotrzebnie, gdyby tylko oni postarali się jakoś przynajmniej wykazać odrobinę tolerancji było by inaczej. Teraz z biegiem czasu próbuje ich jakoś usprawiedliwić, bo może to kwestia wychowania, inne pokolenie, itp. Mianowicie poszło o to, czemu ja nie idę do kościoła, skoro oni poszli, powiedziałam, że nie chce, no i się zaczęło (bomba). Nie wiem tylko jakim prawem oni wyrzucali mi takie coś, skoro sami nie są w ogóle, bynajmniej przeze mnie postrzegani za dobrych katolików. Chodzą do kościoła kiedy coś idzie nie tak, albo kiedy inni tak robią. Przepraszam bardzo, ale ja się w takie szopki bawić nie mam zamiaru. Zresztą wychodzę z założenia, że religia to indywidualna sprawa każdego z osobne i nikt nie powinien się do niej wtrącać, a już na pewno nie rodzice pełnoletniej córki, ale to, tak jak już pewnie nie raz pisałam, zalety bycia jedynakiem. 
   Poniedziałku tak właściwie nie pamiętam, a właściwie nie pamiętam, żeby się coś wartego zapisania stało, no umówiłam się z fryzjerem, ba, fryzjerem chłopakiem, który mi uczeszę włosy na studniówkę w sobotę na 16 (muszę to zapisać, najlepiej na czole).
   Dzisiaj, dzisiaj, oj dzisiaj to się nachodziłam. Beata miała w Katowicach poprawę matury z matmy (czyt. Czarnej magii), więc ja jako szanująca się psiapsióła musiałam pojechać z Nią. Bidula jest chora znowu (ja mam tylko nadzieje, że jak zawsze uratuje sytuacje i wygramoli  się z tego choróbska do studniówki). No, w każdym wypadku, ona tam sobie pisała, a ja w tym czasie postanowiłam sobie jakoś ten czas uprzyjemnić, bo czekać nam, osobą  postronnym nie pozwolono w szkole, więc ni mniej, ni więcej wyruszyłam w miasto. Obowiązkowo najpierw capuccino w Epiku, oj, ale dzisiaj to sobie podosadzałam, wzięłam sobie takie z bitą śmietaną i lodami (mniam, polecam, tylko UWAGA! Bomba kaloryczna). Wypiłam kawkę poprzeglądam wszystkie pisma kobiece jakie mogłam i te o dekorowaniu wnętrz też, a potem ruszyłam na sklepy, a i jeszcze potem był eklerek czekoladowy w kawiarni i CrossChicken w McDonald’zie, czas jakoś się dłużył, więc postanowiłam poczekać przed szkołą, aż skończą. Czekam, czekam, czekam, wychodzi jedna dziewczyna cała zapłakana (jej, to ja już obgryzam paznokcie, pewnie trudne – Beta, trzymam kciuki!). Stoję (a właściwie chodzę w te i z powrotem) z jakimś chłopakiem, on czeka na dziewczynę, ja na Bete. Tak chodzę, chodzę, już przysłowiowego kuku-mamuniu dostaje, chłopak do mnie -„choć zapalimy sobie, lżej będzie” –ba, pewnie, że zapalę! Stoimy tak przed tą szkołą i wyglądamy jak para ojców na porodówce – w te i we w te.
   W każdym bądź razie Beata wyszła tak po 14, to nic, że ja tak krążyłam przed szkoło od 12, i mówi, że napisała i, że powinno być dobrze – wierze w nią, bo będzie dobrze!
   Wróciłam do domku i jak zdjęłam te moje kozaki na szpilach, no to nie było miejsca na mojej stopie, które by mnie nie bolało, a jutro z mamą na targ – maraton, ale dam radę, muszę  ;.(  !   

white_rabbit*k* : :