Najnowsze wpisy, strona 15


lut 11 2005 women's stuff
Komentarze: 10

     Uf, jestem padnięta!
     Czemu ja Mu się dałam namówić na tą Ikee? Dobra, przyznaje się było całkiem przyjemnie. Bo: dostałam kwiaty, bo objadłam się hot-dogami, bo dawno nie byłam w Ikei. Ale i tak musze stwierdzić, że troszkę zdenerwowała mnie sytuacja, kiedy dzisiaj przedstawiałam go mojej znajomej (natknęliśmy się na nią), a On objął mnie ramieniem, całkiem jak trofeum. Może to tak bardzo by nie uraziło mojego Ego gdyby to był jego jakiś jego kumpel „od piwa”, ale to była moja znajoma (ba, do tego długo szukająca faceta), więc w całej sytuacji czułam się niezręcznie. Postanowiłam Mu tego nie mówić, ale jeśli czyn się powtórzy nie omieszkam reagować! Na honor kobiety! Na pewno, nie!
      Dostałam dzisiaj Irysy –fajne… super się komponują w prostym wazonie – wspominałam może, że lubię dostawać kwiaty, to takie simatyczeskije. Panowie – dawajcie kobietą kwiaty – no oczywiście alergiczki odpadają :], ale jednak pamiętajcie o „okazji braku okazji”.
      Jak na razie muszę stwierdzić, że On się nadaje na zakupy? Chociaż to jednak facet, a jak na razie zauważyłam, że dzielą się on na dwa typy: pierwszy: taki, co jedną rzecz wybiera 3 godziny, a potem i tak kupuje tą, co spodobała mu się na początku, drugi:, co w 5 setnych sekundy podejmuje decyzje, wchodzi, kupuje, wychodzi, a ty nawet nie zdążyłaś zauważyć, co kupił?

      On chyba jest tą, bardziej grupą drugą. I wszystko było by nawet ślicznie, gdyby nie fakt, że straszny z niego poważniak (wiem narzekam).

      W każdym bądź razie ja jeszcze dzisiaj zdarzyłam sobie upolować balsam brązujący z Kolastyny, lakier do paznokci, maseczki dla siebie i mamity, aha… no i marcowe Cosmo.

       Zaraz pewnie zabiorę się za lekturę. Jutro dostanę chyba od Bety Bridgitkę w wersji książkowej, już się cieszę! Nareszcie coś do czytania, bo muszę się przyznać, że ostatnimi czasy leniłam się, ale się poprawię, bo ile można jechać na kolorowych pismach.

       Odkryłam dzisiaj straszny fakcior. A mianowicie Kasi, czyli mnie wyskakują piegi od słońca i od solarki też, no chyba straszne, chyba, bo podobno aż tak bardzo ich nie widać (ja je widzę!) i podobnież wyglądają sweet (no czy ja wiem!). Ale cóż trzeba by się z tym pogodzić, ale piegi muszą się pogodzić z faktem, iż istnieją korektory i podkłady! Ha kobiety górą :].

        W głośniczka leci Uniting Nations z „Out of Touch” – wybrałabym się do jakiegoś clubu, pobawić się, poszaleć, ale hm, pewnie nikomu się nie chce, a no i jeszcze marudzenie rodziców.

        Uciekam na dzień dzisiejszy, „ … co może przynieść nowy dzień? … „

white_rabbit*k* : :
lut 10 2005 Na osłodę!
Komentarze: 11

    Propozycja na osłodzenie sobie, lub nie tylko sobie (nie bądźmy egoistami) tych chłodnych zimowych dni – polecam – mniam!

 

Śniegowa Kawa

 

120 ml gorącej kawy,
20 ml malibu,
20ml advocata,
Bita śmietana,
Wiórki kokosowe,

Zaparz świeżą kawę – najbardziej aromatyczna będzie ta przyrządzona w ekspresie ciśnieniowym, ale możesz użyć również kawy rozpuszczalnej. Do gorącego napoju wlej malibu malibu advocata advocata dokładnie wymieszaj. Przelej do szklanek, na wierzch połóż bitą śmietanę i obficie posyp ją wiórkami kokosowymi.

 

Czarna Magia

 

2,5 szklanki mleka,
1 łyżka cukru,
909 g gorzkiej czekolady,
Cynamon,
5 łyżek rumu,
5 łyżek brendy,
Starta skórka z cytryny,

Na małym ogniu podgrzej mleko, wrzuć do niego pokruszoną czekoladę, a kiedy się rozpuści, dosyp cukier i szczyptę cynamonu. Gdy płyn będzie gorący, zdejmij garnek z gazu, wlej alkohol i wrzuć startą skórkę z cytryny.
Podawaj w ozdobnych pucharkach. Jeśli chcesz możesz ozdobić czekoladę odrobiną bitej śmietany.

 

(from. Cosmopolitan Luty 2005)

white_rabbit*k* : :
lut 09 2005 Edward Lubowski
Komentarze: 8

Kobieta, zagadka, o której ostatniego słowa nikt jeszcze nie wypowiedział i może nie wypowie, odrębną i tajemniczą swą organizację wywierać będzie stanowczy wpływ na mężczyzn zowiących się dumnymii panami świata.

white_rabbit*k* : :
lut 08 2005 Zakupowe Szaleństwo!
Komentarze: 5

    Kupiłam sobie śliczną bluzeczkę, kocham zakupy, ale dzisiaj myślałam, że zasnę w tej kolejce, nie dość, że w przymierzalni, tłok jak nie wiem, co, bo rzeczywiście obniżki mają niesamowite, to jeszcze duszno i gorąco, z przeludnienia jednego człowieka na metr kwadratowy bytowania. To jeszcze ta kolejka na ¾ sklepu, ale cóż odstałam swoje – trzeba było walczyć, z sobą, z innymi, no Oki, z sobą najbardziej, a raczej jak to jest z moim wrodzonym brakiem cierpliwości. W każdym bądź razie udało się i teraz bluzeczka wisi w mojej szafie. Mam nadzieję, że jeszcze coś tam upoluje w tym miesiącu. No i wypadałoby podziękować Becie za to, że wytrwała przy mnie w tym całym „zakupowym szaleństwie”. Więc, dziękuje.
    Od poniedziałku nie ma dnia, żeby nie było rano, (bo zazwyczaj tylko o tej porze dnia się widujemy) kłótni z moim ojcem. Zaczyna mnie to realnie irytować, ale cóż, tłumaczę sobie, że jeśli AŻ tak bardzo mu przeszkadzam, to nie jest mój problem, ale niestety jego.

    Z mamą jest lepiej, dzisiaj wróciła od lekarza jak ja wróciłam już do domu, pochwaliła nawet bluzkę. Wolę, kiedy jest w stosunku do mnie właśnie taka, jak kobieta dla kobiety, a nie jak matka w stosunku do córki. Gdyby nasze relacje wyglądały jeszcze tak jak dzisiaj to było by ślicznie, ale cóż.
    Nabąknę jeszcze o tych zasranych Walentynach. Dlaczego zasranych? Bo ja właściwie tego święta nie lubię, a nie chodzi mi nawet o to, „że miłość powinniśmy sobie okazywać cały rok, a nie jeden dzień w nim”, ale o cały rytułal z nim związany. Wszystko ślicznie ładnie, ale i tak jestem zniechęcona. Że nie wspomnę o podejściu moich rodziców do tego święta, a właściwie o ich obojętności.
    Wkurzajmy jest fakt, ze w tym roku to Święto miłości i w ogóle serca ogólnie wypada w poniedziałek, co wiąże się mniej więcej z tym, że nie spędzę ich tak jak chciałam z Nim. Powód? On pracuje, obiecał, że wyrwie się z wykładów i … zafundujemy sobie razem nawzajem walentynkowe zakupy. Ja coś dla Niego, a On coś dla mnie.
    Facet, który sam proponuje zakupy – coś tu śmierdzi … przetestujemy jego wytrzymałość!

white_rabbit*k* : :
lut 07 2005 Kolorowa Prasówka!
Komentarze: 7

    Co ja dzisiaj zrobiłam takiego, że jestem taka zmęczona, może to przez tą pogodę, wstałam niewyspana, jakbym całą noc nie wiem, co robiła?

    Pomogło mi capucino dzisiaj w Epiku z Betą. Kocham takie gadanie o niczym, rozmawiałyśmy, nadrabiałyśmy pewne szczegóły, bo przecież każdy dzień bez ploteczek i dyrdymałów, to dzień stracony. Ale ja lubię właśnie takie spotkania z moim znajomymi płci żeńskiej, bo nikt Cię tak nie zrozumie jak druga kobieta.

    Jestem winna Becie za nowe Cosmo, ale przynajmniej teraz mamy, co czytać na spółkę. Zawsze odkąd pamiętam wymieniałyśmy się prasówką kolorową, a zadanie Bety, że trzeba było ją dzisiaj nadrobić było jak najbardziej na miejscu. Nadrabiałyśmy, co się dało i ile się dało.

    Aha, włosy mi wyszły takie, no, brązowe, nie za ciemne, ale najlepsze to jest to, że na górze wyszły jaśniejsze i jakby się ktoś przypatrzył to mógłby stwierdzić, tak jak ja dzisiaj, że wyglądają jakbym miała odrosty, ale najgorsze nie są. Rzekłabym, że podobają mi się…   

 

 

white_rabbit*k* : :