Czasami mam takie niekłamane wrażenie, że wszystko obraca się przeciwko mnie i obojętnie czy chce dobrze, czy źle. Czemu?
Czuje się fatalnie, boli mnie brzuch ( i męscy szowiniści, pocałujcie mnie gdzieś, tak mam co miesiąc to samo, a jeśli komuś się to nie podoba to mogę mu ręcznie przedstawić swoje argumenty), przed jakaś godziną zaczęła mnie boleć głowa, to raczej już z przemęczenia. Miałam gdzieś dziś wyjść, ale nie poszłam, ponieważ wszystkie moje dzisiejsze spotkania i rzeczy do zrobienia poprzesuwały się czasowo ...i w ogóle jednym słowem wszystko szlak trafia.
Zadzwonił do mnie dziś (jakby jeszcze było mało wszystkiego), Ł. niby normalna rozmowa, ale wiem, że nie wszystko u niego jest ok, no bo niby co ma być, siedzi biedak, sam zagranicą (już * z tym, że zarabia niezłą kasę, robiąc to co lubi), rodzinę ma taką, a nie inną, bo podobno jej się przecież nie wybiera, ale co to za rodzina, która nie interesuje się własnym synem (a on jeszcze ojcu samochód sprowadza), żal mi go, bo to wszystko (oprócz oczywiście tego, że zaczyna mieć już obcojęzyczny akcent, słychać przez tą rąbaną słuchawkę... a każda rozmowa kończy się tym, że za mną tęskni... ja za nim też, tylko, że on za mną troszeczkę raczej inaczej...