Notka właściwie powinna być pisana wczoraj, ale jakoś nie znalazłam tak jak dzisiaj chwili spokoju, ze by usiąść i konkretnie napisać.
Więc, pokłóciłam się z Nim, nawet dzisiaj nie zadzwonił. Niech ja się tylko z nim spotkam w poniedziałek! Poniedziałek, co się pokłóciłam, a o to, ze kompletnie nie ma dla mnie czasu.
Czasami się zastanawiam czy pracocholizm to u niego nabyte czy wrodzone, stawiam na wrodzone. Miał do mnie wczoraj przyjechać, miało być spaghetti, miał być film, mieliśmy być razem. Miło. Telefon – „nie złość się, ale niestety nie przyjadę, bo szef kazał musiałem jechać.” Przed wczoraj dzwonił, mówił, że ma dzień wolnego i że przyjedzie, więc powiedziałam, że będzie jedzona + ja + film. Wkurzyłam się powiedziałam, co i jak i dlaczego mnie, totak wkurzyło, a On do mnie, że ja wcale Go nie rozumiem i że nawet nie próbuje Go zrozumieć. Byłam wyrozumiała przez dwa tygodnie, kiedy widywaliśmy się tylko po pół godziny na dwa, trzy dni. Ale ja nie należę do osób cierpliwych. No cóż mamy się spotkać w poniedziałek, oj, no i sam się doigrał.
Może cała sytuacja wyglądałabym inaczej gdybym mieszkała sama na swoim, ale tak nie jest, mieszkam z rodzicami, którzy nie należą do grupy ludzi balansujących całą noc. Może gdybym mieszkała sama było by miło, ale niestety nie mieszkami i On tego nie chce nawet rozumieć, czego ode mnie wymaga. Tyle na ten temat, na razie odpoczynek od facetów, taki piniłini malutki, ale jednak. Trzeba to powiedzieć jasno i wyraźnie z dużych liter – ja i On od początku nie pasowaliśmy do siebie.
"Kobiety zawsze postawią na swoim, bo mają piersi. Nieważne duże czy małe, sam fakt ich posiadania oznacza, że stoicie na wygranych pozycjach."
Jonathan Carroll