Komentarze: 10
Na początku może zacytuje Słonecznika, czyli „kupa, kupa, kupa”. Z czym kupa, a z tym, że miałam dzisiaj pracować, ale nie pracuje, ponieważ to wszystko wyszło, z ta pracą, za późno i ktoś się najwyraźniej rozmyślił, jestem zła na siebie, na nich, na wszystko po trochu, chociaż wiem, że właściwie nie powinnam mieć do nikogo pretensji.
Gorsze jest to, że wysłałam Mu dzisiaj rano sms’a, że nie wiem jak i co będzie z weekendem, bo przecież pracuje. Odpisał, że nie ma problemu, że zadzwoni, że jeszcze pogadamy, dobra, jestem otwarta na propozycje… jak zawsze.
Saba śpi na wersalce, zastanawiam się czy się do niej nie przyłączyć w takie leniwe popołudnie? Ale może nie i tak jest już ze mnie leń ponad normę krajową, ale kiedy ja to lubię, a podobno sen jest dobry dla umysłu ciała i cery. Ale nie, ponowię próbę zaciągnięcia mojej mamy do farbowania moich włosów. Może tym razem się uda, poczaruje, poświęcę oczkami, a nóż, nożyczki….
Troszkę żeście mnie przestraszyli w komentarzach skutkami takiego farbowana, ale przecież no, nie robię tego po raz pierwszy, a na pewno nie ostatni, wiem, że to jest taka jednak mała loteria – farbowanie włosów w domu, a nie u fryzjera, ale jestem zdecydowana.
Czuje, że ten weekend zapowiada mi się nudno, bo On pracuje, ja siedzę w domu, inni sobie wyjeżdżają na weekendzie gdzieś poza swoją siedzibę, a ja co? A ja nic, ale trzeba patrzeć pozytywnie, pożyjemy zobaczymy…