Komentarze: 2
W sumie to kolejny zwykły dzień. Oczywiście, bez szkoły, no i dobrze i źle, ale jednak przydałby się zastrzyk gotówki i to porządny, mam dosyć ssania rodziców, w końcu nie ma to jak swoje.
Kupiłam już prezencik dla mamy z okazji Mikołajek, niby mówiła, żebym nic nie kupywała, bo kasy nie ma, ale ja jakto ja, nigdy mamy nie słucham, to dlaczego miało by być w tym przypadku inaczej. Jeszcze został gift dla mojego ojczulka (sama nie wiem, czemu go tak czyle hihih nazwałam), nie chce mu kupywać kolejnyego Bonda, ale w sumie, nie mam czym szastać przy wyborze prezentu i za małą gotówkę nie można nic sensownego (przynajmniej jak dla niego) kupić. Ale jakby co to Cii.... wy o niczym nie wiecie.
Spotkałam sie dzisiaj z częścią mojej starej licealnej klasy. Z bliźniakami i Agatką moją Ribejro Szatano kofaną - Pozdrawiam jej z całego mojeo czarnego serduszka. Miło było powspominać , podokuczć sobie pośmiać się... można by rzecz ileż to już czasu minęło ?! Beatkę Ada obcięła, no i bardzo fajnie (nareszcie), bardzo mi się Beti podoba. Ja się też troszkę poddałam pod Adowe rączki, ale to raczej niezauważalnie, musiałam podciąć końcówki zniszcone przez prostownicę.
Jeszcze raz pozdrawiam Adę, Agatkę, Martę (kótra dotarła jak już wychodziłyśmy) no Betka mojego koffanego :*