Archiwum 11 lutego 2005


lut 11 2005 women's stuff
Komentarze: 10

     Uf, jestem padnięta!
     Czemu ja Mu się dałam namówić na tą Ikee? Dobra, przyznaje się było całkiem przyjemnie. Bo: dostałam kwiaty, bo objadłam się hot-dogami, bo dawno nie byłam w Ikei. Ale i tak musze stwierdzić, że troszkę zdenerwowała mnie sytuacja, kiedy dzisiaj przedstawiałam go mojej znajomej (natknęliśmy się na nią), a On objął mnie ramieniem, całkiem jak trofeum. Może to tak bardzo by nie uraziło mojego Ego gdyby to był jego jakiś jego kumpel „od piwa”, ale to była moja znajoma (ba, do tego długo szukająca faceta), więc w całej sytuacji czułam się niezręcznie. Postanowiłam Mu tego nie mówić, ale jeśli czyn się powtórzy nie omieszkam reagować! Na honor kobiety! Na pewno, nie!
      Dostałam dzisiaj Irysy –fajne… super się komponują w prostym wazonie – wspominałam może, że lubię dostawać kwiaty, to takie simatyczeskije. Panowie – dawajcie kobietą kwiaty – no oczywiście alergiczki odpadają :], ale jednak pamiętajcie o „okazji braku okazji”.
      Jak na razie muszę stwierdzić, że On się nadaje na zakupy? Chociaż to jednak facet, a jak na razie zauważyłam, że dzielą się on na dwa typy: pierwszy: taki, co jedną rzecz wybiera 3 godziny, a potem i tak kupuje tą, co spodobała mu się na początku, drugi:, co w 5 setnych sekundy podejmuje decyzje, wchodzi, kupuje, wychodzi, a ty nawet nie zdążyłaś zauważyć, co kupił?

      On chyba jest tą, bardziej grupą drugą. I wszystko było by nawet ślicznie, gdyby nie fakt, że straszny z niego poważniak (wiem narzekam).

      W każdym bądź razie ja jeszcze dzisiaj zdarzyłam sobie upolować balsam brązujący z Kolastyny, lakier do paznokci, maseczki dla siebie i mamity, aha… no i marcowe Cosmo.

       Zaraz pewnie zabiorę się za lekturę. Jutro dostanę chyba od Bety Bridgitkę w wersji książkowej, już się cieszę! Nareszcie coś do czytania, bo muszę się przyznać, że ostatnimi czasy leniłam się, ale się poprawię, bo ile można jechać na kolorowych pismach.

       Odkryłam dzisiaj straszny fakcior. A mianowicie Kasi, czyli mnie wyskakują piegi od słońca i od solarki też, no chyba straszne, chyba, bo podobno aż tak bardzo ich nie widać (ja je widzę!) i podobnież wyglądają sweet (no czy ja wiem!). Ale cóż trzeba by się z tym pogodzić, ale piegi muszą się pogodzić z faktem, iż istnieją korektory i podkłady! Ha kobiety górą :].

        W głośniczka leci Uniting Nations z „Out of Touch” – wybrałabym się do jakiegoś clubu, pobawić się, poszaleć, ale hm, pewnie nikomu się nie chce, a no i jeszcze marudzenie rodziców.

        Uciekam na dzień dzisiejszy, „ … co może przynieść nowy dzień? … „

white_rabbit*k* : :