Sunday, maybe, but not today...
Komentarze: 9
Na dworze pochmurno, zanosi się na deszcz, cieszę się z tego jak teraz stoi w moim pokoju moje biurko, dlaczego? Może dlatego, że mam teraz cały czas widok na wszystko co się dzieje za oknem. Kiedy zanosi się na deszcz widzę jak nadchodzą ciemne chmury, po chodniku przed blokiem właśnie przeszła para staruszków trzymających się za rękę, w głośnikach leci Norah Jones z „Shoot the moon”, właśnie słyszę grzmot, przegapiłam błysk, ale to nic, będzie następny. Teraz jest takie moje własne prywatne szczęście, moje małe państewko. Szkoda, że nie jestem teraz sama w domu, była by jeszcze cisza, brakuje mi tylko na przykład ciepłego kakao. Znowu przegapiłam błysk, ale słyszałam grzmot. Zaraz się pewnie ten mój wewnętrzny spokój skończy, zauważą, że nie robię nic, będą chcieli zmienić ten stan. Widziałam błysk...
teraz wracając do spraw przyziemnych...
w tym tygodniu musze załatwić parę spraw...
musze złożyć papiery na filologie angielską, musze załatwić wszystko co się z tym wiąże, łącznie ze zdjęciami, orzeczeniem lekarskim, oraz wpłaceniem rekrutacyjnego...
w piątek kończy mi się umowa na telefon, trzeba pozałatwiać wszystko przed dziesiątym, nie chciałam przedłużać umowy, ale na rynku nie znalazłam żadnej konkurencyjnej oferty bardziej odpowiadającej moim możliwością jako klientowi. Zmieniam telefon musze sprzedać moja Nokie 3510i, zamieniam ją na Sony Ericssona T630,ni wiem czy dobrze, bo to nie taki telefon mi się marzył, ale... musze się przymilić panu w Erze, żeby mi ją załatwił w jasnej obudowie... jakoś mi się nie spieszy do tego tygodnia...
gdyby tak mozna bylo zatrzymac czas...
i mi przypomnialas o orzeczeniu lekarskim.. musze wreszcie isc do lekarza.. bo jeszcze nie bylam .. a mialam isc przed matura :D hyh
Dodaj komentarz