"Depresja sobotniego wieczoru"- reż.White_Rabbit*K*...
Komentarze: 1
A pomarudzę sobie troszkę, w końcu jest sobota wieczór a ja się nigdzie się nie bawię... to chyba odpowiedni powód, żeby zachować się jak stara panna i pomarudzić. A jakby tego było mało to jeszcze boli mnie brzuch. Chyba czymś się zatrułam, jak ja tego nie lubie! Ale wracając do tematu, to chyba dopada mnie dzisiaj jakaś jesienna melancholia-straszne-ale prawdziwe. W końcu jakby nie było to idzie jesień, wieczory robią się chłodniejsze, słońce szybciej zachodzi... mniej odporni ludzi łapią już pierwsze przeziębienia... albo tak jak ja, depresje "sobotniego wieczoru''. Może to przez to, że przyzwyczaiłam się, że przez wakacje wszystkie prawie każdy weekendy coś robiła, to się z kimś spotykałam, to gdzieś szłam, coś się działo. A teraz, własciwie nie wiem dlaczego jest inaczej. Nie chiało mi się iść nawet dzisiaj na impreze ze znajomymi, mogłam, ale nie poszłam, wiedziałam, że jakoś dobrze bym się nie bawiła. Może, a może nie. Teraz to już napewno się nie dowiem. Czemu ja nie jestem córką miliardera, rozpieszczoną, ze złotą kartą kredytową i wszystkimi tymi udogonieniami i bajerami... no czemu? Czemu to wszystko takie musi być skomplikowane i zawsze trzeba iść pod stromą górkę. Dzisiejszego wieczora, normalnie żałuje, że nie mam faceta (może to dziwnie zabrzmi z moich ust), ale naprawdę żałuje, że nie jestem z kimś. No nie wiem co mnie naszło, ale jakoś teraz w tej chwili w tym momencie potrzebuje kogoś. Hmm, a nawet jakby się tak nad tym zastnowić, to nie wiem dlaczego tak jest? Czasem łapie się na tym, że poprostu nie chce mi się budować związku, no bo jakby nie było to trzeba w to włożyć dość spory wysiłek i zaangażowanie. Może właśnie jest tak, że czasem, w większości przypadków nie chce, albo boje się zaangażować. Bo takie jednoimprezowe "związeczki" mnie nie bawią, no dobra bawią... ale na dłuższy okres to dla osoby postronnej może się wydawać rzeczywiście dość bezmyślne. Ale cóż ja na to poradzę, ale należe do osób które najpierw zrobią, a dopiero potem pomyślą. A nagorsze jest chyba w tym wszystkim to, że ja naprawdę bardzo szybko się nudzę i nawet jak tego nie chce to potrafię zauważyć w czlowieku cały worek wad. Może czas by popatrzeć na siebie, no... doskonała nie jestem... ba, do doskonałości to dzieli mnie chyba doległość jak do słońca! Jestem chodzącą wadą, ale tak szczerze to nazywając, niektóre moje wady to naprawdę lubie, a raczej to działa na takiej zasadzie, że nauczyłam się z nimi żyć i funkconować w społeczeństwie. A może to jest tak, że każdy widzi w drugim człowieku co innego, to co Ty sama uważasz za wadę, inni widzą jako zaletę...??? Czyżyby ???
Dodaj komentarz